wtorek, 22 kwietnia 2014

#3 Niewzruszony Gary Stu, czyli kogo plebs obchodzi, kiedy Draco dochodzi? (1/2)

Dzień dobry wieczór, drodzy czytelnicy!
Dziś mamy dla Was analizę opka o tematyce bardzo yaoiskiej, jednak po przebrnięciu przez trzy rozdziały zaznajomiliśmy się ze wszystkimi możliwymi shipami oprócz tytułowego Drarry. Jest nam niezmiernie przykro z tego powodu, ale w tej sytuacji doceńmy inne akcenty. Tak więc, drogie dzieci, z poniższego tekstu dowiecie się, jak w sympatyczny sposób spławić namolną dziewczynę, rozpoznać satanistów i co wyryć ofierze na brzuszku. Niestety, my - nawet po lekturze tekstu - wciąż nie mamy pojęcia jak odróżnić homo od hetero, gwałt od przemocy i seks od robienia kanapek. No i właśnie... gdzie jest to wyczekiwane hentai?!

Zanalizowali: KociePorno, Opuncja oraz jej chłopak T-72, którego serdecznie witamy w załodze SOM! Natomiast dwa grubasy o pseudonimach TasiemcellaBuras ponownie nas olały, tak więc kontynuujemy analizowanie bez ich pociesznego towarzystwa.

Dzieło w nieskalanej opiniami wersji znajdziecie tutaj

Rozdział 1

Harry

Przebywanie w domu wujostwa było męczące, dlatego już wcześniej umawiałem się z Ronem.
Już widać, że geje.
No właśnie, od początku coś mi się tu nie zgadzało. Przecież miało być Drarry, a nie:


Na szczęście jego mama to cudowna kobieta (Czyżby powtórka z analizy #1..?) i nie było żadnych problemów. Od razu zadzwoniła po męża – tatę Rona (no nie mów! A kto to wie. Ci zdrajcy krwi lubują się w nietypowych koligacjach rodzinnych), by mnie zgarnął. Siedziałem w pokoju Rona. Tak jak zawsze, gdy przebywałem u niego w domu. Podobno kontaktowali się teraz z Hermioną, czy też by tutaj przyjechała, ale zbytnio mnie to nie interesowało.
Fuuuu, dziewczyna!

Wspomniałem to, co wydarzyło się w zeszłe zakończenie roku. Śmierć Syriusza, a do tego Cho. Przyszła do mnie i powiedziała:
- Harry, żałuję... Przepraszam, że tak między nami wyszło. To wszystko... Śmierć Cedrika mnie rozproszyła. Kochałam go. Teraz liczysz się dla mnie ty...
Szybko zmienia uczucia dziewczyna!

- Nie wiem co o tym myśleć, Cho – odpowiedziałem całkowicie szczerze na jej wyznanie.
-  Powiesz mi – płakała – Powiedz. Po wakacjach – a potem odeszła, i nadbiegła Hermiona, pytając co chciała.
Problemy z pamięcią krótkotrwałą wynikają z uszkodzeń w kresomózgowiu, które mogą być spowodowane na przykład nadużywaniem alkoholu albo zażywaniem narkotyków. Hermiona musi nieźle dawać w palnik.
Cóż, jakoś musi zdobywać tak dobre oceny.

Skłamałem wtedy... Ale to już nie ważne.
Zupełnie nieważne. Kłamstwa nie są ważne ani troszeczkę. Najlepiej okłamujmy się wszyscy nawzajem.



+10 do niewzruszonego Gary Stu.

Czego ta Cho ode mnie chce?
Pieniędzy. Wszystkie kobiety chcą pieniędzy.
I seksu. Hetero. Fuuu.

Czyżby naprawdę mnie kochała, a to wszystko było winą śmierci Cedrika i problemy(ów?) z poradzeniem sobie? Może zamiast ją odtrącać, powinienem jej pomóc? Cóż, to się jeszcze okaże... Dam jej szansę.
Och, ach, jaki dumny, lecz łaskawy Harry! Wyczuwam, że będzie w tym opku albo bad boyem, albo po prostu skurwielem.

Usiadłem przy biurku i sięgnąlem po kawałek pergaminu, po czym napisałem do Cho list:

Droga Cho,
dopiero teraz pojąłem trudność, z którą musiałaś radzić sobie sama. Ja nie raz kogoś straciłem, ale była to moja rodzina. Nie do końca wiem, jak to jest stracić swojego partnera. Nie rozumiałem Cię wtedy w ogóle i za to Cię przepraszam. Powinienem być dla Ciebie wsparciem, a nie problemem. Żałuję popełnionych błędów. Liczę, że mi odpowiesz ;* <3 loff kiss xoxo
Harry

Do pokoju wszedł uradowany Ron:
- Hermiona przyjedzie! - wykrzyknął.
O, może Ron jest jednak hetero!
Eee tam. Po prostu będzie miał przykrywkę dla podrywania Harry'ego ^_^

- To świetnie – odpowiedziałem, ale o wiele mniej entuzjastycznie, gdyż myślami wciąż byłem przy Cho. - Rozumiem, że się cieszysz?
- No a jakże! To znaczy, wiesz... Ginny przestanie nam przeszkadzać – i w tym momencie ruda siostra Rona wparowała do pokoju.
Dlaczego Ginny przestanie im przeszkazać, kiedy Hermiona wróci? Nie rozumiem.


Może to opko jest nie tylko yaoi, ale i yuri, i po prostu Hermiona zajmie Ginny... swoją osobą?

- Wcale wam nie przeszkadzam, chłopaki!
- No a teraz? - Ron wyraźnie się zaczerwienił, postanowiłem później go o to zapytać – Ginny, możesz wyjść?
- A nie mogę zostać chociaż na chwilę?
- Rozmawiamy o nudnych rzeczach! Na przykład o gejowskich sposobach na otarcia w... Nieważne, idź sobie!
- Ale...
- Wynoś się!
- Niech zostanie – przerwałem ich kłótnię.
Jednak Harry jakieś dziewczyny toleruje, dziwne. Ponadto, jak się okazuje, aż takim bad boyem nie jest.
Znaj łaskę Pana, Ginevro!

-Jedyny Harry mądry (+10 do perfekcyjności Harry'ego) – powiedziała Ginny i usiadła koło mnie.
Dalszym tematem rozmowy stały się fasolki wszystkich smaków. Postanowiliśmy urządzić sobie konkurs, kto zje więcej, a przy okazji spisywać smaki. Może kiedyś zrobimy listę wszystkich wszystkich wszystkich wszystkich każdego wszystkich wszystkich. Tak szczerze, to wcale mnie to nie ineteresowało. Wciąż skupiałem się na tylko jednej osobie jaką była Hermiona... eee... znaczy Ginny... Co ja gadam? Chodzi o Cho! Taaak, Cho...
Ech, te wszystkie dziewczyny są do siebie tak podobne! Ale dajcie mi jednego Draco, a dowiecie się... och, nieważne. Jestem 100% hetero. Oczywiście.
"Brunetki, blondynki i w perukach też dziewczynki
Całować chcę..."


***

Draco

Mama szukała mnie od godziny.
Nie chcę być specjalnie sugestywna, ale ta "mama" w narracji Dracona w ogóle mi tu nie pasuje. Szczególnie, że chłopak nie ma już dziesięciu, jedenastu lat. "Matka" brzmiałaby zdecydowanie lepiej.
Kochana mamusia.

Czarny Pan przyszedł z misją dla mnie. Boję się tego, czego będzie ode mnie chciał. A jeśli będę musiał kogoś zabić? Może i prawie jestem śmierciożercą, ale mam dopiero szensaście lat i raczej zero hęci (Dlaczego Ałtoreczka wciąga w szeregi Czarnego Pana jakąś Heńcię? Biedna kobieta) na zabijanie kogokolwiek.
- Draco! - krzyknęła coraz bardziej zdenerwowana moja matka (Można? Można!) – Pansy do ciebie przyszła!
Uff... Więc chodzi tylko o Pansy... Wyszedłem z komórki iPhone'a centralnie przed mamę.
- Więc tu się zawsze chowasz... Będę pamiętać – Cholera, pomyślałem – A oprócz tego muszę ci przekazać wieści o naszego Pana.
- Ale to potem. Nie mogę się doczekać spotkania z Pansy – powiedziałem i uciekłem. To było klamstwo. Może i Pansy była moją laską, ale strasznie mnie denerwowała. Brzydka i w dodatku ciągle pytała, czy jak weźmiemy ślub to kupimy sobie własny dom, a ona chce mieć wtedy ogromną garderobę. Gadanie o ciuchach... Cóż za nuda!
Fuuuuu, dziewczyna!
Draco o wiele bardziej wolał uciekać do komórki i zadowalać się przy zdjęciu Pottera. Dlatego nie chciał, żeby matka go widziała.

Pansy miała na sobie jedną z sukienek Coco Channel.
Ale że jak, ukradła ją jakiejś stacji telewizyjnej czy co?

Jak ona może?!
Czyli jednak!

Przecież to mugolskie mongolskie ubrania. Podszedłem do niej i odezwałem się:
- Witaj, Pansy powiedziałem – a potem odeszliśmy razem do mojego pokoju.
No mówię, Pansy, masz się nazywać Pansy od teraz, a nie jakaś, pfff, "Małgosia"!
- Draco... Stęskniłam się – powiedziała i cmoknęła mnie w usta.
- Nie całuj, kiedy wyglądasz jak mugolka! - wyrwałem się z jej objęć.
Gdy całować się rozpędzasz,
To różnicuj pocałunki:
Z chęci dziewczę, ze czci księdza,
Wuja całuj z dubeltówki.
Fuuuuu, dziewczyna! *wzdryga się*

- O co ci chodzi? Myślałam, że podoba ci się ta sukienka.
- Jest w sam raz dla takiej szlamy jak Granger! Przy najbliższej okazji możesz jej oddać, a tymczasem wynoś się! I wróć dopiero gdy będziesz wyglądać jak prawdziwa laska!
Bo - podążając logiką Ałtorki - prawdziwa laska powinna nosić bezkształtną czarodziejską szatę. No, chyba że ta wyglądała tak:


Wówczas nie mam nic do dodania.
(Proszę również nie pytać, jakie hasło wpisałam w Google, żeby znaleźć ten art.)

Pansy wybiegła z pokoju, a ja od razu pożałowałem tych słów. Skoro jej nie ma to zaraz dowiem się jaką mam misję! O nie! I faktycznie w tym momencie do mojego pokoju weszła matka, mówiąc:
- Czarny Pan, powiedział, że musisz wykonać misję!
 Opuncja, powiedziała, że masz się nauczyć używać przecinków!

- Mamo... Mamusiu... Matulu kochana... Ja... I on... My... Jesteśmy, wiesz, gejami.
- Rozumiem, że się boisz, synu. Coming out nie jest takie proste.
- Ale chyba się nie poddasz? -zaskrzeczała Bellatrix.
Skąd ona się tam wzięła?

- Idź! - krzyknęła moja mama do niej.
- Cyziu!
- Rozmawiam z synem... - Bella odeszła – To nie jest trudne zadanie...
- Powiedz mi. Jestem Gotowy!
- Trzeba poznać strategię wroga. Rozkochaj w sobie szlamę, niech ci wszystko wypapla! Rozkochaj Granger!
A potem rodziabałem usta ze zdziwieniem i zamartwiałem się...
Fuuuu, dziewczyna!

Rozdział 2

Harry

Następnego dnia obudziłem się dosyć wcześnie. Wszyscy inni jeszcze spali. Spostrzegłem list na komodzie. Tak po prostu leżał.
A co miał robić? Tańczyć makarenę? Gotować obiad?
Sparklić i produkować przyjaźń!
Nieee! To jest Harry Potter, nie Zmierzch... Ani, tym bardziej, Kucyki.

Więc go wczoraj nie wysłałem! Ktoś mógł go przeczytać... Wziąłem wstążkę i przywiązałem go do nóżki Hedwigi.
Znając Weasleyów, ja bym najpierw sprawdziła, czy to na pewno ten sam list...

Powiedziałem też dokąd ma lecieć.
Sięgnąłem po jeden z podręczników i z czystej nudy zacząłem go czytać.
Harry, skarbie, czy ty zamieniasz się w Hermionę?
Aaach, +15 do genialności Gary'ego Stu a.k.a. Harry'ego.

Gdy budzik Rona wybił siódmą, zszedłem na dół, gdzie spotkałem panią Weasley.
- Och! Harry – ucieszyła się – Hermiony jeszcze nie ma, ale przyjedzie jutro nad ranem. Nie martw się.
- Aha... Świetnie... Dziękuję za informację.
- Nie ma sprawy Harry. Bardzo wcześnie dziś wstałeś... A może jesteś głodny? Chcesz coś zjeść?
- Bardzo chętnie.
- Zatem siadaj, a ja już coś szykuję.
Przez cały ten czas matka Rona ciągle zadawała mi jakieś pytania. Odpowiadałem tak od niechcenia (no a jakby inaczej; co ten plebs w ogóle sobie wyobraża...), ale zgodnie z prawdą. Szczerze mówiąc, to nie miałem zbytnio ochoty kimś rozmawiać, ale wszędzie bym kogoś spotkał.

***

Draco

Pansy tak po prostu wparowała do mojego pokoju. Była w typowej szacie czarodzieji. Aż jeden dzień zajęło jej przebranie się.
Szybko, nie ma co.

- Masz mi coś do powiedzenia?
- Właściwie to tak. Musimy się rozstać.
- Czy ty ze mną zrywasz?!
- Tak, ale tylko na jeden rok. Chodzi o misję jaką dostałem od Czarnego Pana.
- Jaką?
- Nie mogę ci powiedzieć.
- Mów! - wykrzyknęła Pansy i przyłożyła nóż do mojej szyi.
Tajemniczo pojawiające się rekwizyty to raczej nie domena HP, więc skądże ten nóż? Chyba że Pansy lubi takie zabawy i wparowała do sypialni Malfoya nie bez powodu ^.^
Sado-maso Pansy, łuhuhu.

- Przecież mnie nie zabijesz – powiedziałem, a potem poczułem jak ostrze coraz bardziej napina moją skórę. – Czyli jednak tak. No więc... Muszę się dowiedzieć, jak jest strategia wroga.
Natomiast aŁtoreczka musi się dowiedzieć, jak jest odmiana rzeczownik. I nie tylko rzeczownik.

- A jaki to ma związek z nami?! Jeśli martwisz się o moje bezpieczeństwo...
- Mam w dupie twoje bezpieczeństwo! Muszę rozkochać w sobie Granger!
- CO?!
- Tak... Tąę szlamę...
- Nie chodzi mi o to.. Masz w dupie moje bezpieczeństwo?! Zabaw się z Granger przez ten jeden rok, a potem masz do mnie wrócić i wszystko mi dokładnie opowiedzieć... Możesz też nagrać. A na koniec policzymy się za te słowa. – uśmiechnęła się szatańsko. Draco już wiedział, że na delikatnym podcięciu gardełka się nie skończy. Maleńka Pansy chciała krwi! – tymczasem już się więcej nie spotkamy, dopiero w Hogwarcie. Możesz bez ograniczeń marzyć o mugolce!
- Przecież wiesz, że...
- NIE! Nie obchodzi mnie to! - a potem wyszła z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.
Huhu, sprawa jest poważna.
Jak w każdym szanującym się opku.

***

Harry

Gdy wieczorem, w końcu dostałem chwilę sam na sam z Ronem (TAK! Czy to już hentai?), postanowiłem się go zapytać o wczoraj (Chyba jeszcze nie... *chlipie* Poza tym, niemądre KociePorno, to miało być Drarry, nie zapominaj o tym! Lepszy rydz niż nic ;_;). Jednak, żeby się nie zdenerwował, zdecydowałem, że rozpocznę temat od czegoś innego.
- Dlaczego wczoraj tak bardzo nie chciałeś, że Ginny tu została?
- Bo wie kilka rzeczy o mnie, które chcę wam powiedzieć osobiście, gdy uznam że jestem gotowy.


Nawet Voldek się domyślił...

- Ah... A ten... Bo wczoraj trochę się zaczerwieniłeś, gdy ona weszła do pokoju.
- Bo bałem się, że coś wygada. Coming out to nie taka prosta sprawa. Wymaga czasu, samoakceptacji i lepszego poznania środowiska. Zresztą... sam coś o tym wiesz. Idę się przygotować do snu.
- Ale jeszcze wcześnie – zawołałem za nim, ale już wyszedł z pokoju.
Czyli jednak bez seksów ;_____;
Ja czekam na scenę z Harrym i Draco *zaciera łapki*

Następnego dnia obudziłem się z kolei bardzo późno. Gdy zszedłem na dół wszyscy jedli śniadanie, i dostrzegłem tam nawet Hermionę. Uśmiechnąłem się do niej, ale wcale nie byłem bardziej szczęśliwy.
Fuuuuu, dziewczyna!

Usiadłem koło Ginny i udawałem, że interesują mnie te wszystkie rozmowy.
+20 do garystuowatości Harry'ego; tak bardzo niewzruszony i oddany wyższym celom...

Fred i George szeptali o czymś zawzięcie, co trochę mnie zainteresowało. Później ich o to zapytam, może powiedzą, może nie. Na drewnianym stole leżał natomiast papierek po lizaku. Najpewniej jego zawartość spożyła Ginny, bo przecież lubiła lizaki. Tak jak on... Mały kawałek sztucznego materiału był najpewniej wyprodukowany w Indiach i składał się z wielokolorowych pasków w odcieniach amarantu i karmazynu oraz dużego napisu "Upojne Truskawkowe Déjà Vu". O tak. Te elementy miały tak głębokie znaczenie... Wszystko stawało się coraz nudniejsze, przez chwilę myślałem że zaraz zasnę (Ja też tak myślę *ziewa*). Właściwie to dlaczego się tak zachowywałem? Chodziło tylko o Cho. Tylko, tylko o nią.
Czy aby na pewno, Harrusiu? *mruga i uśmiecha się znacząco, wpychając Pottera w ramiona Draco*
To może my już pójdziemy... *chwyta Opuncję i T-72 za łapki i wyprowadza ich z pokoju*

- Harry – zwróciła się cicho do nie mnie Ginny ("do nie mnie", czyli do kogo? Do swojego papierka?) – Możemy porozmawiać po śniadaniu? Na osobności.
Pokiwałem głową, że się zgadzam. Byłem prawie na sto procent pewny, że zapyta mnie o list, który napisałem do Cho. I faktycznie, nie myliłem się.


Prawdziwy Gary Stu w końcu nigdy się nie myli. +10.

Ginny, po śniadaniu, zaprowadziła mnie do swojego pokoju gdzie bez owijania w bawełnę, powiedziała:
- Przepraszam cię za to, ale czytałam list do Cho. Nikt o tym nie wie, prawda?
- Tak.
- Czy chciałabyś, aby ktoś o tym wiedział?
- Raczej nie. Nie mów nikomu, proszę.
- Nie wnikam o co z tym wszystkim biega (i skacze), ale naturalnie. Nie powiem nikomu, ale pod jednym warunkiem. Wiem co myślisz, stałam się … hmm... Brakuje mi wyrazu, może podstępna. - Tak, miała rację. Pomyślałem bardzo podobnie.
- Dobra co mam zrobić, żebyś nikomu nie powiedziała?
- Weź tąę kartkę – i podała mi świstek papieru – Schowaj ją. W Hogwarcie do ciebie przyjdę a wtedy wykonasz to zadanie, ale na razie nie czytaj co tam jest. Dlatego ci to dałam. Żeby mieć pewność, że nie przeczytasz. Nie mogłam ci tego dać wtedy, kiedy będziesz miał to wykonać. Po co? Tak jest bezpieczniej przecież, a ja jestem taka podstępna!
- Ale jak będzie coś co mi nie będzie odpowiadać? (a.k.a. "A co jeśli będę musiał uprawiać seks z dziewczyną?")
- A chcesz żeby inni się dowiedzieli o Cho?
- No dobra, chcę. – powiedziałem i odszedłem.

***

Draco

Wyszedłem z pokoju na przechadzkę po domu. Znałem najwięcej zakamarków ze wszystkich mieszkańców. Niechcący natknąłem się na mojego ojca i Bellatrix. Schowałem się za kolumną i ustawiłem tak, żeby móc ich swobodnie podsłuchiwać.
- Lucjuszu – zaskrzeczała tym samym głosem co zwykle Bellatrix – Nie powiem Narcyzie o naszym romansie, ale wiesz że nie za nic. - CO? Całkowicie mnie zaszokowała. Mój ojciec ma romans z moją walniętą ciotką... ;o
Wal emotikonami,
Nie umiejąc opisać emocji słowami.
Amen.

- Czego chcesz?!
- Ukarz … - zbliżyła się do ucha mojego ojca i coś wyszeptała, więc nic nie usłyszałem – Gdy to zrobisz, prawie będziemy kwita! - na koniec przyssała się do ust mego ojca, że aż zakręciło  mi się w głowie, a gdy spostrzegłem, że i on z tego korzysta i obmacywał ją po piersiach oraz tyłku (fuj, piersi! fuj, tyłek!), wróciłem do swojego pokoju i starałem się nie myśleć, że to samo będę musiał robić z Granger.
Fuuuuu, z dziewczyną!

Rozdział 3

Dodaję tylko i wyłącznie, że Wy tego chcieliście... I od razu mówię, że nie wiem ile to potrwa zanim pojawi się kolejny rozdział...
Jasne. Rozumiem, że mamy padać na kolana i dziękować Ałtoreczce za to, że wspaniałomyślnie obdarowała nas swoimi wypocinami, choć wcale nie miała na to siły tudzież ochoty.
Ach, zapomniałabym. Kolejny rozdział pojawia się 24 godziny później.

Tonks

Gdy się obudziłam spałam sama... Wstałam, żeby się ubrać, gdyż byłam goła (lol) po wczorajszej nocy z Remusem. Założyłam na siebie szatę, a potem poszłam do kuchni, gdzie go zastałam. Siedział, taki cały smutny, a gdy tylko na mnie spojrzał, byłam pewna jaki temat rozpocznie. „Nie możemy być razem bla bla bla”
-Tonks, musimy pogadać. Żałuję tego co zrobiłem. To co się wydarzyło wczoraj w nocy nie powinno zaistnieć. Nie możemy być razem – a nie mówiłam?
-Remusie, posłuchaj! Ja ciebie kocham i tylko ciebie. No, pomijając moich dwóch sąsiadów i tego ślicznego chłopca, którego widuję czasem na placu zabaw. I oczywiście Snape'a. On jest tak przystojny! I Harry też, ale o tym chyba nie muszę wspominać, prawda? W końcu to on jest głównym boCHaterem tego opka...
-A co będzie jeśli urodzisz dziecko? O nie... A jeśli teraz zaszłaś w ciąże... Nie wybaczę sobie, jeśli nasze dziecko byłoby wilkiem...
Czemu w każdym opku przejawia się motyw niechcianej ciąży? Czyżby edukacja seksualna wśród nastolatków postępowała aż za dobrze i wśród młodzieży panowało przekonanie, że KAŻDY stosunek kończy się ciążą? 
Jakie wilki? Co się dzieje? Skąd tu nagle wilki? Z ZOO uciekły? 
(Wiesz, Remus jest wilkołakiem. Takie rzeczy się wie, jeśli się czyta książkę (a T-72 jej nie czytał!). Jak? JAK?!)
Może o to chodzi?


Fakt, ja też bym sobie nie wybaczył gdyby moje dziecko należałoby do tej zbrodniczej, satanistycznej grupy, promującej poligamię i ocenianie ludzi. A kysz! 

-Przestań! Nie będzie. Matka mi mówiła, że w naszym rodzie, dzieci dziedziczą cechy kobiet...
A w moim rodzie, kobiety (i nie tylko kobiety) wiedzą, gdzie nie stawiać przecinków...
Wracając do Wilków, to wokalista ma dość kobiecą urodę, co potwierdza moją teorię o tym, że chodzi o zespół. Chrzanić Wilki!
Tak, Ałtoreczko, ja też nigdy nie uważałam na lekcjach o genetyce.

-Nie wiem, Tonks.
Tymczasem w kasynie nieopodal:
- Podbijam o 200.
- Wchodzę.
- Janusz, co robisz?
- Nie wiem, Tonks.
-Ale ja WIEM!!!
-Muszę iść. Zastanowię się. (bez kropki tutaj, aŁtoreczko!) - podszedł do mnie, cmoknął w policzek i zostawił samą.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam czytać. Jak dobrze, że wzięłam sobie wolne. Mogę robić co chcę, przynajmniej przez jakiś czas. Voldemort się uspokoił, ale też na jakiś czas. Pewnie coś planuje, dlatego od dawna nie było informacji o żadnym ataku. Czułam się zmęczona, tym wszystkim.
Czuję się zmęczona, twoją przecinkową niewiedzą i ignorancją.

Zasnęłam.
Gdy się obudziłam, nie byłam u siebie w domu. A nade mną stała uśmiechnięta złowieszczo Bellatrix.

***

Draco

Tego dnia, wszyscy mnie unikali.
Tego dnia, naucz się używać przecinków.

A już szczególnie Bellatrix i mój ojciec. Pewnie zaszyli się gdzieś w jakimś pokoju i robią sobie dobrze kanapki... Na samą tą myśl zrobiło mi się nie dobrze, a zwymiotowałem, gdy pomyślałem, że czeka mnie to samo... z Granger... A może powinienem, (ugh) jakoś się do niej przyzwyczajać...? To znaczy myśleć o niej dobrze. Hmm.. To nie jest taki zły pomysł. Na pewno nie robi aż tak złych kanapek..
Udałem się do biblioteczki i znalazłem jej zdjęcie (skąd zdjęcie Hermiony w biblioteczce Malfoyów? Kiedyś nie było komputerów, Internetów, a fapfolder gdzieś musiał być. Wydaje się legitymacyjne). Usiadłem w kąciku i komentowałem jej wygląd na głos, ale szeptem, by nikt mnie nie usłyszał.
-Ma takie szalone włosy. Trochę jak Bellatrix, chociaż o niebo lepsze... - a gdy wypowiedziałem te słowa, zdałem sobie sprawę, że jest ładniejsza od Pansy. Jeśli postaram się myśleć, że niezła z niej laska i ma duże cycki (no tak, to jest najważniejsze), to może mi się uda. Odłożyłem jej zdjęcie i wyszedłem, lecz po chwili wróciłem. Powtórzyłem ten manewr pięć razy, bo kto bogatemu zabroni? Wziąłem zdjęcie, zgiąłem je i schowałem to tylnej kieszeni spodni (na potem, hehehehe) (na potem to on ma zdjęcie Pottera, głuptasku) (zdjęcie Pottera to on ma NA ZAWSZE, gołąbkałki).
Gdy przechodziłem koło pokoju Bellatrix usłyszałem krzyki. Czyli tak... Zabawiała się z moim ojcem...
Raczej krzyczała o pomoc. Ale co ja tam wiem?
Kiedy wyobrażam sobie stosunek Lucjusza z Bellatrix - którą w filmowej wersji gra Królowa Helena Bonham Carter - od razu do głowy przychodzi mi ten gif:


A ja bardzo lubię tego gifa.
Ja też bardzo lubię tego gifa ^.^

***

Tonks

-Witaj Tonks. Zostaniesz teraz ukarana, za wszystkie zdrady rodu! (to brzmi trochę jak ścieżka dialogowa z kiepskiego pornola) - zaśmiała się Bellatrix.
Potem pojawił się Lucjusz. Ucałował namiętnie Bellę. Zdradza Narcyzę... Jak jej o tym powiem, to może ona chociaż mi pomoże. Tylko jak się stąd wydostać. Zaczęłam krzyczeć, bardzo głośno.
-Nikt cię tu nie usłyszy oprócz Draco – powiedział Lucjusz – A teraz wiedz, że nie powiesz nikomu, o tym że zdradzam Cyzię. Wiesz jak cię do tego przekonam? Oddam Ci całe stadko moich różowych sparkling Kucyponków z wypielęgnowanymi grzywami w zamian za zachowanie milczenia. Mam do nich słabość, ale cóż, jestem gotów na poświęcenie.
[Bellatrix] Pokiwała głową, że tak. Groził mi śmiercią, to jasne.
-Nieee. Nie wiesz. Nie chcę cię zabić. Chcę mieć … - Bella wyszła – PRZYJEMNOŚĆ!!!
Rzucił się na mnie i zdarł ze mnie ubranie. Zaczął mnie bić. 


Z pięści po twarzy, bo piersiach, po brzuchu, po nogach i po całym ciele. Sięgnął po nóż i wyrył mi na brzuchu napis: ZDRADA. (Istnieją zabawniejsze napisy do wyrycia na brzuchu, choćby "PĘPUSZEK" albo "PIEROŻKI". Trzeba tylko chcieć.) Cholernie mnie to bolało, ale  nie mogłam krzyczeń bo mnie zakneblował. Potem się rozebrał... Wcale nie chciał mnie zranić. Chciał zgwałcić...
Bo gwałt jest szybki, bezbolesny i w gruncie rzeczy całkiem przyjemny.
Oj tak :) Stara ludowa piosenka, nucona chętnie przez młodzież miejską, zachęca prostymi, nieskomplikowanymi słowami:

Analny gwałt
Analny gwałt
Analny gwałt
Analny gwałt

(Zawsze też można gwałcić obojczyki, prawda?)
STAHP:


Usiadł na mnie i zaczął mówić:
-Zobaczysz, i tobie będzie przyjemnie. I mi i tobie się to spodoba – sięgnął po różdżkę i rzucił zaklęcie Imperius w moim kierunku. Normalnie umiałabym odmówić każdej prośbie, nawet po pobiciu i torturach, ale w ogóle nie spodziewałam się gwałtu.
Gwałt jest przecież zupełnie różny od pobicia i tortur, jak to mądrze zauważyła KociePorno.

Nie rzucaj się – usłyszałam głos w głowie.
Bez chwili zastanowienia wykonałam polecenie. Lucjusz już po chwili jęczał z podniecenia. Próbowałam się skupić, żeby przestać (żeby przestać co?), ale nie mogłam... To było ohydne. A potem rzucił się na mnie i zaczął całować i obmacywać. Starałam się wyrwać, ale usłyszałam kolejną komendę:
Spokój...
A potem zemdlałam...

***

Harry

Hermionia siedziała koło mnie.
-Boję się, Harry – powiedziała – Voldemort już niedługo może zaatakować. Na pewno ma jakieś szalone plany, z którymi tym razem możesz nie dać sobie rady. Nie chcę nikogo stracić. Ani ciebie, ani Rona, ani reszty rodziny Weasley. Wszyscy jesteśmy czarodziejami (no nie mów!) i to właśnie nam grozi niebezpieczeństwo.
-Spokojnie, Hermiono. Na razie nic się nie dzieje. Korzystajmy z tego czasu dopóki jest spokój. Dopóki nic się nie dzieje, jest dobrze.
No pewnie. Nieważne, że Voldek szykuje się do ataku i że wszyscy możemy poginąć. #yolo


Harry postanowił po prostu posłuchać Dana z Florydy.

-Masz rację – powiedziała i wstała – Chodź. Zagramy w mini Quidditcha. A jakby przylecieli dementorzy, to mogą do nas dołączyć. Nawet nie potrzebują mioteł! Miejmy tylko nadzieję, że wyjdą z tego parzyste drużyny... Ale jak coś, to Voldek zawsze może sędziować, a Nagini robić za tłuczka.
Ruszyłem za nią na podwórko koło nory. Byli tam już Fred, George, Ron i Ginny, która od razu puściła do mnie oko. Podzieliliśmy się na dwie drużyny. Kapitanem pierwszej był Fred (w tej drużynie byłem ja i Hermiona) a tej drugiej George (tu była Ginny z Ronem). Graliśmy oczywiście bez znicza i tłuczków. Po prostu rzucaliśmy kamienie przez bramki, które zrobił jakiś czas temu tata Rona. Hermiona jak zwykle była okropnym zawodnikiem. Kilka razy spadła z miotły i tylko raz złapała kafla.
Bo była dziewczyną.
Fuuuuuu, dziewczyna? 
Dokładnie to miałam na myśli, dziękuję.

Ja i Fred musieliśmy robić jak za dwóch, ale ostatecznie i tak osiągnęliśmy zwycięstwo.
Biorąc pod uwagę fakt, że Fred miał mniej więcej takie same umiejętności w grze jak George, u którego w jego drużynie byli Ron i Ginny. W ramach przypomnienia: skoro cała historia odbywa się podczas szóstego roku nauki w Hogwarcie, to Ron już w poprzednim dostał się do reprezentacji Gryffindoru, a Ginny zrobi to niebawem. Wobec tego w jaki sposób trzej dobrzy zawodnicy przegrali z dwoma dobrymi zawodnikami, którym na dodatek przeszkadzała Hermiona?
Ach, tak. Głupie pytanie.
+50 do garystuowości Harry'ego.

Gra w Quidditcha trochę mnie odstresowała i zacząłem się bardziej cieszyć z różnych rzeczy. Nie myślałem o tej całej sytuacji z Cho. To znaczy myślałem, ale się tym nie martwiłem. A że był już wieczór, to była kolacja.
Takie poetyckie zdanie! *lubi to*

Położyliśmy się spać, a ja zasnąłem z uśmiechem, gdyż jeszcze dwa dni to rozpoczęcia roku szkolnego. Wszyscy mieliśmy już wszystko pokupowane, a jutro odbędzie się wielkie pakowanie.
Jakie to piękne i niewinne, zupełnie w stylu takiego malutkiego, nieskalanego nieczystymi myślami Harry'ego.


KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz